środa, 12 sierpnia 2015

piątek, 3 lipca 2015

Powrót

W ostatnim czasie dużo się działo; wróciłam już z USA i przywitałam się ze wszystkimi członkami mojej rodziny, również przyjaciółmi. Na lotnisku czekał na mnie Tata, z moją najlepszą przyjaciółką i moim kolegą :) Bardzo się za nimi stęskniłam ale nie płakałam, kiedy się zobaczyliśmy. Następnego dnia miałam spotkanie z moimi przyjaciółkami w Charlotte <3 W weekend pojechałam do Babci i zobaczyłam się z rodzinką. Nadal utrzymuję kontakt z moimi hostami, jak również przyjaciółmi z USA. Nie jestem pewna, czy nadal będę prowadziła tego bloga, ale jeżeli tak to możliwe, że zmieni się temat, na który będę pisała albo poznacie moje dalsze podróże :) W przyszłym roku w wakacje prawdopodobnie pojadę do Francji, żeby tam pracować i poduczyć się języka francuskiego. W tym momencie idę do klasy pierwszej  w liceum, chociaż powinnam być w drugiej razem z moim rocznikiem. Ze względu na profil mojej klasy wybrałam powtarzanie roku. Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, piszcie śmiało! Dziękuję Wam za to, że przeżyliście ze mną tą niesamowitą podróż :)

Ola

niedziela, 21 czerwca 2015

San Francisco

San Francisco jest naszym ostatnim punktem podróży, z tego miejsca wracamy do Polski ale nadal mamy parę dni tutaj. Dzisiaj był pierwszy dzień, zatrzymałyśmy się u kolegi mojej rodziny. Rano wstałyśmy i zjadłyśmy pancakes na śniadanie. Były przepyszne! Szczególnie z owocami i sosem z marakui (specjalnie przywiezionym z Hawaii.) Następnie pojechaliśmy zwiedzić miasto, dzisiaj generalnie jeździliśmy samochodem, ja wolałabym pochodzić po mieście i poczuć klimat ale już mama obiecała mi, że wrócimy i przejedziemy się tymi sławnymi tramwajami i przejdziemy się. Miasto jest różnorodne! Jest chińska dzielnica; jest koreańska dzielnica; nawet dzielnica dla homoseksualistów! W tej ostatniej wiszą flagi z tęczą, nawet przejście dla pieszych jest w kolorach tęczy! W sklepach jest tęcza i na snapchatcie ta dzielnica jest w kolorach tęczy! Ludzie są tak różni, dzisiaj jeżdżąc samochodem jakaś pani na ulicy pokazała nam środkowy palec, ponieważ przestraszyła się jazdy mojej mamy. Widziałyśmy dzisiaj Golden Gate Bridge, jest przepiękny. Taki jak na zdjęciach! W SF strasznie wieje, w jednej uliczce może być ciepło, a kiedy przejdziesz do następnej będzie strasznie zimno. Każda ulica od oceanu to 1 stopień cieplej. Podobała mi się również dzielnica takiego pokoju, hipisów. Tam po obydwu stronach ulicy rozciągają się różne sklepy z ubraniami. Weszłyśmy do jednego z sukienkami z lat 80 i wszystko było nowe. Niektóre osoby naprawdę jeszcze noszą takie ubrania, Są tam również sklepy z ubraniami, które są z bardzo dobrych materiałów, a są bardzo tanie. Chciałam sobie kupić białą bluzkę z koronką ale niestety była porwana :/ A szkoda, bo bardzo mi się podobała. Jutro jedziemy zobaczyć inną część San Francisco.




Przymierzałam tiary :)









Ola

Sequoia National Park

Wczoraj, czyli 17 czerwca pojechałyśmy do Sequoia Park. Jest to rozległy park, z dzikimi zwierzętami i na samych górach ogromnymi  drzewami. Są to drzewa, które pamiętają czasy Jezusa. Drzewa ś atak ogromne, że 5 osób musi je obejmować. Drzewa są większe niż rakieta odrzutowa i Statua Wolności, są trochę mniejsze niż Pałac Kultury i Nauki. Teraz ,mniej więcej możecie sobie wyobrazić jak one wyglądają. Będąc w parku zobaczyłyśmy małego niedźwiadka, który chodził sobie po parkingu, ja tylko czekałam na mamę niedźwiadka J Ten park, również mi się podobał ale nie zrobił na mnie większego wrażenia. Wracając do hotelu zatrzymałyśmy się na lokalną ale jaką pyszną pizze, a potem, ma shake w barze w stylu lat 50 i słuchałyśmy takiej muzyki jadąc już w drogę powrotną.  Było bardzo stylowo haha 

Ola

Grand Canyon

We wtorek pojechałyśmy do Grand Canyon, w rzeczywistości to był Bryce Canyon (to jest inna część tego kanionu.) Było tam przepięknie, na początku były tylko jakieś drzewa i łąki, ale w miarę jak wjeżdżało się na górę było tylko lepiej i lepiej. Bardzo zachęcam, aby wziąć busik, który ma swoje przystanki przy punktach widokowych. Również, żeby przejść się jedną ze ścieżek w górach, wysiąść z samochodu albo busa i faktycznie poczuć rozciągającą się wokół przyrodę. My podjęłyśmy się szlaku, który prowadził z jednego punktu widokowego do drugiego. Widoki były cudowne, wysokie, czerwone skały/ góry po obydwu stronach. Oczywiście też było strasznie gorąco. Na początku było pięknie, ale kiedy się zmęczyłyśmy i przeszłyśmy szlak, góry były zniewalające.  Tak samo jak w Red Rock, kolory pomarańczy i czerwieni przeważały, nad zielenią.  Bardzo mi się podobało i na mojej liście najpiękniejszych parków zamieściłam to na miejscu 3, za Zion National Park i Niagara Falls. 









Ola


czwartek, 18 czerwca 2015

Zion National Park

Następnego dnia wyjechałyśmy z Las Vegas i pojechałyśmy do Zion National Park, jest to około 3 godziny drogi. Sam przejazd jest przepiękny. Po obydwu stronach drogi roztaczają się wysokie góry, z różnymi kolorami . Nie wiem dlaczego ale kiedy tylko wsiadamy do samochodu od razu idę spać.                                       Do wjazd do Zion trzeba zapłacić 25 dolarów. My zdecydowałyśmy się na ostatnią trasę w wąwozie – przejście rzeką. Można kupić specjalne buty i laskę żeby podpierać się będąc już w rzece. My się na to nie zdecydowałyśmy i poszłyśmy tak jak większość ludzi w normalnym obuwiu. Za to specjalne trzeba się wrócić do miejscowości i zapłacić 25 dolarów. Chociaż laska była by przydatna. My sobie bez nich poradziłyśmy.  Wzięłyśmy busa, który prowadzi na sam koniec. Widoki były przepiękne, ale nawet zdjęcia tego nie oddadzą; musicie sami tam pojechać. Na początku wejścia do rzeki było bardzo dużo ludzi, ale z czasem zostawało tylko parę. Nurt rzeki stał się rwący i było więcej kamieni.  Bardzo mi się to podobało, ponieważ miałam takie uczucie, że chodzenie w rzece w górach nie jest zabronione. Tylko jedna uwaga, jeżeli się tam wybieracie, zabierzcie ze sobą takie buty do wody z twarda podeszwą.

Przemoknięte i zmęczone poszłyśmy pochodzić po górach. W 1 godzinę weszłyśmy na szczyt Angels Landing. Szczyt tak piękny ale tak niedostępny, że tylko anioły mają do niego dostęp.










Ola

Red Rock i Tama Hoovera

Następnego dnia, rano pojechałyśmy do Red Rock, są to czerwone góry.  Oczywiście było gorąco ale wytrzymałyśmy. Za wjazd trzeba zapłacić 7 dolarów. Góry są przepiękne, w różnych kolorach pomarańczy i czerwieni. Wyglądały jakby ktoś zrobił bąble z gór i posadził je na sobie. Można było wejść na samą górę, niestety nie ma żadnych zabezpieczeń, więc wchodzisz na własne ryzyko. Ja bardzo chciałam ale nie miałyśmy odpowiednich butów. Później jeździłyśmy samochodem z jednego punktu widokowego do drugiego. Odległości są bardzo duże. Z każdego punktu można było zobaczyć inne widoki, wszystkie były piękne.

Po południu została Tama Hoovera, którą zobaczyłyśmy w 5 minut, dosłownie. Było tak gorąco, że nie mogłyśmy tam zostać. Tama była ogromna, nad nią został zbudowany most, którym można było się przejść. Tama była podzielona na stronę w Arizonie i w Nevadzie. Ona mi się na ten moment najmniej podobała.

Zdjęcia z Red Rock dodam, kiedy moja komórka będzie w końcu działała poprawnie.




Ola

Las Vegas

Pierwszego dnia poszłyśmy na zakupy, ponieważ na dworze było strasznie gorąco. Tam centrum handlowe jest na otwartym powietrzu, ze sklepu do sklepy można przejść wchłaniając słońce. Zostałyśmy tam z 2 godziny. Poszłyśmy do Calvina Kleina, Banana Republick, DKNY, Tom Helfinger i parę innych.  Od razu odpowiadam na pytanie czy ubrania są droższe niż w Polsce, czy nie. To zależy, opłaca się kupować kosmetyki i na pewno ubrania w lepszych sklepach, ponieważ one są dużo tańsze niż u nas. Szczególnie zachęcam odwiedzenie outletów z lepszymi markami. Kupiłam torebkę Celvina Kleina, również bluzkę i sweter w Banana Republick. Zdjęcia zamieszczone są poniżej.

Wieczorem poszłyśmy do miasta. Na głównym bulevardzie po obydwu stronach drogi, były hotele z różnymi ‘zdobieniami’ przy głównych wejściach. W każdym hotelu jest kasyno, najsłynniejsze z nich to Belaggio, z dużą fontanną przed nim. Co 8 minut można zobaczyć tam pokaz świateł, do granej jazzowej muzyki jest ustawiona fontanna i światła, które ruszają się w rytm muzyki. Warto zobaczyć, było cudownie. Na ulicach są ustawieni ludzie i pokazują swoje talenty. Generalnie jest bardzo głośno, tłoczno i można powiedzieć kiczowato, chociaż ma to swój urok. Ludzie imprezują na ulicach i w klubach, do których możesz wejść mając 21 lat i powyżej. Ale jest też mnóstwo atrakcji dla młodzieży i dzieci, są parki wodne, parki rozrywki, skoki ze spadochronem. Warte zobaczenia są też koncerty i różne przedstawienia jak burleska albo Cirque de Solei. Jest to jeden z najpopularniejszych cyrków na świecie. Niestety my niczego nie zobaczyłyśmy ale wiem, że są spektakularne. Jeżeli jednak się skusicie, to warto żebyście poszli do Visit Center i tam pozbierali ulotki, z nimi zazwyczaj ma się przeceny.







Ola


Rozpoczęcie nowej przygody

Rano w piątek, musiałam pożegnać się z Robin i Warrenem, ponieważ z Mamą i Moniką miałyśmy zaplanowane 2 tygodnie w Stanach, na różnych rozrywkach. Był płacz i przytulanie się, potwierdzanie, że hości przyjadą za rok do Warszawy.  Jestem bardzo zadowolona, że właśnie oni mnie wybrali i mogłam z nimi cieszyć się moją 10 miesięczną przygodą w Stanach, nawet pomimo małych nieporozumień, które czasami występowały między nami.  Raz Robin powiedziała, że przed wyjazdem nie zdajesz sobie sprawy, że opuszczasz dom, rodzinę i przyjaciół na prawie rok; jak już przyjedziesz nie wierzysz, że już tu jesteś; kiedy wrócisz to wydaje się jak sen, chociaż było prawdziwe. Kiedy spotkałam się z moją Mamą, wydawało mi się, że nie widziałam jej tylko jeden dzień, a nie 10 miesięcy.  Spakowałyśmy wszystkie bagaże i wyruszyłyśmy do Chicago, gdzie czekał na nas samolot o 9 w nocy. Pożegnałam się z miasteczkiem. Moja wymiana nie była perfekcyjna, zaczynając od początku, wszystko wyobrażałam sobie inaczej; rodzinkę, szkołę, miasto. Pochodzę z Warszawy, więc taka drastyczna zmiana z prawie 2 milionów ludzi do 1 tys. była bardzo trudna.  Nie wiem, czy warto sobie wyobrażać wymianę i jak ona będzie wyglądała, bo można się bardzo zawieść, albo mieć bardzo miłą niespodziankę, gdzie wszystko będzie tak jak sobie wyobrażamy. Pomimo, niektórych rzeczy, które mi się nie podobały to naprawdę warto pojechać na taką wymianę; język, który się zyskuje i przyjaciół i takie otwarcie na świat jest niesamowite.  Powracając do naszej podróży, Monika poprosiła mnie żebym sprawdziła jej telefon w torebce i zobaczyłam, że jest tam paszport. Zapomniałam paszportu! Musiałyśmy się wracać, na szczęście byłyśmy z 10 minut od miasteczka. Robin i Warren bardzo się zdziwili, kiedy wróciłam do domu haha Ale potem musieliśmy zrobić wszystko jeszcze raz. Tym razem już nie musiałyśmy się wracać. Do samego Chicago dojechałyśmy w 4 godziny, ale potem stałyśmy w korku z 2godziny. Miałyśmy nadzieję, że pozwiedzamy jeszcze miasto ale już nie było sensu. Mama oddała samochód i pojechałyśmy na lotnisko. Miałyśmy z 3 godziny do odlotu ale już oddałyśmy walizki i weszłyśmy do części lotniska, z której nie można wyjść, tam zjadłyśmy coś i pochodziłyśmy sobie. Samo lotnisko nie jest zbyt duże, a nawet porównywalne do naszego w Warszawie. Nasz lot został opóźniony o godzinę, więc boarding zaczął się o 10 w nocy. Nasza linia lotnicza była bardzo zabawna, pilot i stewardesy podchodzili do wszystkiego na luzie i nawet żartowali sobie ze wszystkiego. Jeżeli ktoś zapaliłby papierosa, za pierwszym razem dostaje ostrzeżenie; za drugim zamknął go w łazience; a za trzecim może zapalić papierosa w powietrzu, bo go wyrzucą. To brzmiało śmieszniej, kiedy pilot to mówił J Pierwszy raz spałam w samolocie, zawsze mam obawy, że ktoś mi coś ukradnie… Lot trwał z 4 godziny. Wylądowałyśmy w Las Vegas  o godzinie 11.40 licząc ze zmianą czasu. Gorące powietrze uderzyło  nas w twarze. Termometr pokazywał 107F, czyli z 43 C! Pierwszą rzecz, którą zobaczyłyśmy na lotnisku było mnóstwo kasyn.  Następnie odebraliśmy bagaże i pojechałyśmy busem do wypożyczalni samochodów. Czekałyśmy z 2 godziny na samochód, więc pospałam sobie na krzesłach w poczekalni ; tak jak połowa innych ludzi. Dostałyśmy samochód i dojechałyśmy do hotelu. Od razu położyłyśmy się spać i wstałyśmy około 11 rano. Tak zakończyła się nasza podróż do Las Vegas.

Niagara Falls

We wtorek rozpoczęła się nasza podróż do jednego z największych wodospadów na świecie.  Ścisnęliśmy się wszyscy, pięć osób, w samochód, który wypożyczyła moja Mama z Moniką. Ja siedziałam po środku, na tylnym siedzeniu przez większość  czasu; co dało znaki w Buffalo. Nie musieliśmy tam wynajmować hotelu, ponieważ siostra Warrena, Nancy, ma tam dom i nas ugościła. W trakcie drogi poszliśmy do mojego ulubionego Fast Fooda – Wendy’s. Niestety, one go nie polubiły, a Monika miała nawet miała małe zatrucie żołądkowe. Stwierdziliśmy, że już tam nie pójdziemy :/  Dojechaliśmy na godzinę dziewiątą do Nancy, przedstawiłam je sobie; troszkę porozmawialiśmy, ustaliliśmy co robimy w środę i poszliśmy spać. 
Rano wstaliśmy, Warren zrobił wafle i zebraliśmy się do pojechania do Niagary, co zajęło nam z 30 minut.  Wcześniej ustaliliśmy, że popłyniemy łódką, zobaczyć z dołu wodospad, a później zobaczymy  wszystkie punkty widokowe wzdłuż Niagary. Muszę was ostrzec, kiedy idziecie na łódkę, będziecie bardzo mokrzy ale to bardzo. Są piękne widoki z dołu, można zobaczyć tęczę i ptaki krążące nad rzeką. Przed wejściem na pokład dostaje się niebieskie kurtki przeciwdeszczowe. Przy samych wodospadach jest bardzo wietrznie i mokro. Zawiązałam paręnaście supłów na tej kurtce, bo strasznie się miotała i była za duża. Same wodospady są przepiękne, pokazują swoją moc. Jest tam punkt, zwany podkową końską, gdzie pare wodospadów kształtuje podkowę. Kiedy podpływa się tam woda pryska na wszystkie strony, nie ma sposobu jak zrobić zdjęcia w  tym miejscu. Kiedy wróciliśmy na ląd, podeszliśmy pod sam wodospad. Według mnie nie opłacało się tam iść, ponieważ jeszcze bardziej byliśmy mokrzy i tak samo jak wcześniej nie zrobiliśmy żadnych zdjęć. Po drugiej stronie wodospadu, było miejsce, gdzie można było wejść całemu do spadającej wody. Później poszliśmy zjeść obiad, który był strasznie drogi na to co dostaliśmy i nie dobry. Nie idźcie do budynku, gdzie są sprzedawane wszystkie kuchnie świata, jest drogo i nie za dobrze. Już lepiej pójść do Hard Rock Cafe po drugiej stronie ulicy.  Bardzo polecam pójście na trzy wyspy sióstr. Praktycznie można stanąć na środku rwącej rzeki. Spotkałyśmy też tam polaków i się przywitałyśmy. Widoki są niesamowite, przepiękne, wręcz nie mam słów, które to można by było opisać. Niestety wszystko jest drogie ale wart swojej ceny.  Następnego dnia rano pojechaliśmy w drogę powrotną do domu.

Po drodze zatrzymaliśmy się w Cleavelant , w muzeum Rock & Rolla. Bardzo polecam, wejście jest za 20 dolarów. Można tam poczytać o historii rocka i o słynnych wokalistach i grupach muzycznych, jak również posłuchać muzyki i zobaczyć stroje z różnych stylów muzyki. Same muzeum jest umieszczone w trójkątnym ostrokącie z dużymi szybami. Pod sufitem są umieszczone kolorowe samochody i hot dog ;) Bardzo mi się tam podobało. W domu byliśmy na godzinę 23. Od razu poszliśmy spać, bo rano musiałam pożegnać się ostatni raz.


Moja Mama, ja i Monika




Warren i Robin










Ola