niedziela, 30 listopada 2014

Thanksgiving - day 2

Wczoraj na śniadanie mieliśmy jajecznicę, parówki i sok pomarańczowy. Nic specjalnego... Kręciliśmy się trochę po domu i pojechaliśmy do sklepów z antykami. Tam było tyle rzeczy! I to przeróżne, od biżuterii przez książki do płyny do kąpieli. Co najbardziej mi się podobało, to stare aparaty do robienia zdjęć.  Sklepy z antykami tutaj są zazwyczaj położone na odludziu. Musisz jechać około 30 minut, żeby tam dotrzeć. Potem Robin chciała kupić materiał do zrobienia następnej kołdry ale sklep był zamknięty, więc poszliśmy do następnego sklepu z antykami... Jeszcze więcej przedmiotów, taaaa. Potem Warren zapytał czy chce pójść na zakupy do centrum handlowego, ja powiedziałam, że oczywiście, że tak ale w tym samym momencie Robin powiedziała, że nie mamy czasu na to i wróciliśmy do domu, co mnie troszkę zirytowało.
Następnie oglądaliśmy (w domu) "Diabeł ubiera się u Prady," bo Nency nigdy tego nie widziała.
I około 24 poszliśmy spać.

2 komentarze:

  1. Napiszesz w osobnym poście coś więcej o twoim domu, hostach i tym jak wam się żyje? Chętnie przeczytałabym taką notkę, nie musi być długa ;)

    OdpowiedzUsuń